Niderlandy
pełne są tulipanów. Wiosną ziemia zakwita tysiącem barw. Kolorami czystymi niczym brzmienie kryształowych dzwonków. Mienią się i skrzą od stóp, aż po
horyzont.
Uwielbienie
holendrów dla tych kwiatów jest tak ogromne, że Jenevera - swój narodowy trunek
podają w kieliszkach w tulipanowym kształcie. Barman wziętą prosto z półki
flaszą z gęstawą cieczą, po brzegi wypełnia zmrożone szkło. Delikatny zapach
rześkiego jałowca pomieszany z lepką melasą rozpływa się w chłodnym powietrzu.
Można go sączyć pomału, smakując każdą kroplę, ale też można wychylić na raz i
popić piwem, spłukując zapach lasu goryczą chmielu…
Niebezpieczna
to mieszanka, szczególnie w połączeniu z gapieniem się na flamandzkie malarstwo
morskie. Ziemia zaczyna kołysać się niczym pokład fregaty, unoszonej żółtą od
zachodzącego słońca, sztormową falą, a niebiesko-biało-czerwone bandery wirują,
wypełniając swym łopotem całą przestrzeń. Wir wciąga coraz szybciej i coraz
głębiej, barwy mieszają się bezładnie i już wiesz, że wszystko skończy się
totalnym bólem skołowanej głowy.
Hej, czy
jest tu ktoś, kto potrafi nadać kolorom porządek? Rozdzielić je i ułożyć prosto
niczym abecadło? Zrozumieć flamandzki krajobraz po nowemu?
Więc jak,
Herr Mondrian, może jeszcze jedną kolejkę?
Strzemiennego!