Translate

piątek, 27 czerwca 2014

Niespodziewane skutki jedzenia czekolady / Unexpected effects of eating chocolate



Uwielbiam czekoladę!
Mleczną, gorzką, deserową, nadziewaną karmelem i z orzechami, wypełnioną musem czekoladowym i z drobinkami suszonych owoców, z solą morską i z chili… A niech tam, białą też lubię.

Niedawno wpadli na parę godzin znajomi z Wiednia. Para mieszana, ona Polka – on Austriak, a porozumiewają się między sobą po angielsku. Ciekawy kompromis pomiędzy szeleszczeniem a „umlauceniem”.  Jednakże w temacie czekolady żadne kompromisy i ustępstwa nie wchodzą u nich w rachubę.
Położyli na stole jakieś 2 kilogramy różnorakich tabliczek, najprzedniejszych wyrobów Zottera. Każdy ręcznie dopieszczony i zawinięty w niebanalną obwolutę. Niczym zaproszenie do obżarstwa, na wierzchu umieścili tabliczkę z napisem „Essen ist Kultur”. Po kilku godzinach, gadając w gronie sześciu mlaskających, ciamkających i chrupiących gąb, wylizaliśmy ostatnie okruszki. Patrzyliśmy smutnym wzrokiem na puste opakowania z gorzkim posmakiem Bitter Classic w ustach.
Rozmowa rozpłynęła się, stopiła i urwała…

Może to nadmiar teobrominy zawartej w kakao, a może nasi wiedeńczycy sprawili, że w pokoju pojawił się znikąd, strojny w zielony pióropusz, aztecki król Montezuma.  Ten sam, który oddał Meksyk Cortezowi.
Patrzył na nas czarnymi oczami z wyraźną dezaprobatą, jakby chciał powiedzieć, że spożywania owoców kakaowca godni są jedynie królowie. Żylastą ręką sięgał już w kierunku mojej piersi chcąc wyrwać bijące serce i rzucić je w przepaść na cześć indiańskiego boga. Już sroga jego twarz nachyliła się nade mną…! Gdy nagle w uszach zabrzmiał głos:
- kto chce kawy?


Czar prysł. Czyżby aztecki imperator pojawił się tylko mojej wyobraźni? I wtedy kolega Martin powiedział:
- A, ten pióropusz, to jest koronę Montezumy możesz zobaczyć u nas w Wiedniu. W muzeum.

Muszę ograniczyć słodycze!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz